środa, 19 listopada 2014

Rozdział 7






**Louis**

Siedziałem na parapecie i wpatrywałem się w spadające płatki śniegu które stopniowo pokrywały chodniki, tworząc na nich biały puch. Na ulicy błyszczała cienka warstwa lodu a na domach pojawiły się świąteczne ozdoby. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i mój wzrok od razu zatrzymał się na śpiącej sylwetce Eleonor. Między nami coś się wypaliło, już nie czuję tego uczucia co na początku. Nie czuję tego cudownego uczucia gdy się całujemy, nie czuję potrzeby seksualnej, nie czuję do El nic szczególnego. To wszystko się skończyło kilka tygodni temu, tak naprawdę odkąd spotkałem Kristin. Jednak nie istnieje coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia prawda? Nigdy w to nie wierzyłem jednak teraz… Uwielbiam jej błękitne niczym lazurowe wybrzeże oczy, jej pulchne różowe usta które smakują jak najlepsze truskawkowe lody na świecie, jej uroczy nosek który zawsze marszczy kiedy coś jej się nie podoba. Jednak ona uważa mnie tylko i wyłącznie jako przyjaciela swojego brata, nie jestem Harrym. On jej się podoba, to widać na kilometr, gdyby tylko wiedziała co chłopak ukrywa i jakie ma wobec niej zamiary. Wiem jedno, nie pozwolę mu jej skrzywdzić. 


**Kristin**

  -Kristin pośpiesz się! Nie mam zamiaru kwitnąc tutaj do przyszłego roku!- krzyknął Harry po czym usiadł na czerwonej kanapie która stała naprzeciwko przymierzalni w której przymierzałam już czwartą sylwestrową sukienkę.
   -Hazz! Obiecałeś mi, że ze mną pójdziesz więc nie marudź- powiedziałam po czym odsłoniłam czarną zasłonę i stanęłam przed ogromnym lustrem obok chłopaka i obróciłam się kilka razy.
   -Nic nie powiesz?- zapytałam i uniosłam brwi do góry. Próbowałam ukryć uśmiech gdy zobaczyłam jak chłopak zorientował się, ze ma otwartą buzię. Nie powiem, słodkie. Związałam włosy w wysokiego kucyka po czym spojrzałam jeszcze raz w swoje odbicie. Sukienka była naprawdę ładna. Była cała czerwona ze świecącymi dodatkami i sięgała do połowy ud, najlepsze w niej jednak było to, że podkreślała moje atuty co Harremu najwyżej bardzo się podoba. Kątem oka zobaczyłam jak Styles wstaje i podchodzi do mnie od tyłu. Położył swoje dłonie na moich gołych ramionach po czym swoimi przerażająco długimi palcami zaczął zataczać malutkie kręgi.
   - Pasuje Ci ta sukienka- mruknął w moje włosy po czym dłońmi zjechał na moje biodra. Szczerze mówiąc nie wiem dlaczego aż  tak łatwo pozwalam mu się do siebie zbliżyć, to raczej do mnie nie podobne. Harry jest naprawdę bardzo przystojny, jego zielone oczy są strasznie tajemnicze, skrywają jakąś historię której chłopak nie chce mi pokazać. Jego kręcone włosy które od pewnego czasu spina w małego kucyka jest strasznie urocze a na dodatek  w ten sposób odsłania swoje idealne kości policzkowe. Ma prześliczny uśmiech a dołeczki tylko dodają mu uroku i nie wiem dlaczego ale jego zachrypnięty głos zawsze przyprawia mnie o dreszcze. Po kilkunastu minutach kupiłam sukienkę wydając przy tym swoje ostatnie oszczędności które miałam jeszcze z Nowego Jorku. Całe centrum handlowe było oblepione przecenami na ubrania, jedzenie a nawet na sprzęty elektroniczne. Na każdej szybie wisiał gruby mikołaj a przy nim napis ,, Merry Christmas”. Szczerze mówiąc nie wiem o co tyle zamieszania. Ja nie czuję, że są święta. Powodów jest kilka. Po pierwsze, nie będzie ze mną mamy, nie do końca potrafię sobie to wyobrazić. Mam się nie podzielić opłatkiem z najbliższą osobą mojego życia? Nie złożyć tych samych życzeń co każdego roku i śpiewania tych nudnych kolęd? Na szczęście mam Nialla, strasznie o mnie dba czego szczerze mówiąc się nie spodziewałam. Myślałam, ze to będą tylko słowa rzucone na wiatr i mnie zostawi samą, tak naprawdę nie ma obowiązku zajmowania się mną, w końcu nie jest moim ojcem. Skoro już o ojcu mowa, nie wiem jak wyglądają nasze relacje.  Na pewno są duże lepsze niż wcześniej, powoli się poznajemy, czasami żartujemy jednak dalej trzymam go na dystans. Potrzebuję więcej czasu, a Eve traktuję bardziej jak koleżankę a nie żonę mojego ojca. Jest bardzo zabawna, nienawidzi siedzieć w jednym miejscu, jest bardzo aktywna i co najważniejsze mnie lubi.  Po drugie nie jestem w Nowym Jorku, to będą moje pierwsze święta bez nocowania z Rebbecą. Dwa tygodnie temu zaczęłam naukę w liceum, to już ostatnia klasa więc muszę się wziąć za naukę. Nie było tak źle jak myślałam. Moją najlepszą koleżanką jest wysoka brunetka o imieniu Cassie, jest przesympatyczna a co ważniejsze, nie wywyższa się z powodu, ze jej mama jest dyrektorką w college. W przeciwieństwie do jej siostry – Taylor- dziewczyna jest tak samo wysoka jak Cassie tyle, że ma długie blond włosy i wyznaje jedną zasadę ,,Wygląd jest najważniejszy” To jest jej życiowe motto, przynajmniej tak mówi Cass. Pewnie nie jest to trudne do domyślenia się, że ja i Taylor nie darzymy siebie jakąś szczególną sympatią. Po około dwudziestu minutach wysiadłam z samochodu Harrego i weszłam do domu. Na kanapie leżał Niall słuchając muzyki. Ile godzin dziennie można leżeć? Wzięłam poduszkę z fotela obok po czym uderzyłam blondyna w głowę parę razy. Nie minęła długa chwila a między nami wybuchła prawdziwa wojna na poduszki. Po paru minutach nie miałam już siły i dusząc się śmiechem usiadłam na kanapie, chłopak roztrzepał swoje włosy po czym śmiejąc się poszedł do kuchni i napił się świątecznej coli. Poszłam za nim po czym nalałam sobie do szklanki wody cytrynowej i usiadłam na blacie kopiąc blondyna w plecy.
   -Kristin, nie zaczynaj- ostrzegł mnie chłopak po czym na jego twarzy ponownie zagościł uśmiech. Westchnęłam głośno po czym poszłam do swojego pokoju i powiesiłam nowo kupioną sukienkę do szafy. Poszłam pod szybki prysznic po czym przebrałam się w luźną koszulkę z napisem ,,marry me” i czarne getry. Na nogi wciągnęłam grube białe skarpety a moje włosy swobodnie opadały na ramiona. Rzuciłam się na łóżko po czym przejrzałam wszystkie portale społecznościowe. Zaczynając od facebooka i kończąc na instagramie. Gdy jadłam moje ulubione czekoladowe ciasteczka oglądając kolejny odcinek ,,supernatural” usłyszałam pukanie do drzwi. Zamknęłam laptopa a w progu drzwi pojawił się tata z kubkiem kawy.
   -Mogę wejść?- zapytał z uśmiechem po czym usiadł obok mnie na łóżku. Zapach kawy rozprzestrzenił się po całym pokoju robiąc mi ogromną ochotę na nutkę kofeiny.
   - Chciałem Ci tylko powiedzieć, ze kolacja będzie za pół godziny. Strasznie się cieszę, ze spędzimy te święta razem- powiedział i potarł moje ramię po czym wyszedł z pokoju. Ja tam wolałabym je spędzić z mamą. Po zjedzeniu kolacji umyłam zęby i przebrałam się w czarną piżamę. Gdy już odpływałam w krainę snów dostałam wiadomość na WhatsApp. Jasny wyświetlacz raził moje oczy wiec musiało minąć kilka chwil aż w końcu przeczytałam wiadomość.
** Od Cass**
Jutro na stołówce o 8.10 muszę Ci coś powiedzieć.
Miłej nocy xx
Odpisałam szybkie „Okey” po czym zasnęłam. Następnego ranka obudziłam się o 6.04, wstałam z łóżka po czym stojąc przy biurku wyjrzałam za okno. Cały ogród był pokryty śniegiem przez co wyglądał jak zaczarowany. Ubrałam czarne rurki i ciepły szary sweter po czym wzięłam torbę i zeszłam po schodach do salonu. Eve razem z tatą siedzieli przy stole w jadalni i rozmawiali między sobą, popijając między czasie kawę a w tle było słychać poranne wiadomości. Dość szybko zjadłam czekoladowe płatki  i wypiłam malinową herbatę. Poszłam do łazienki, po wyprostowaniu włosów i pomalowania rzęs czarnym tuszem chwyciłam telefon i słuchawki po czym  ubrałam zimowy płaszcz i czarne martensy. Na zewnątrz padał śnieg mocząc moje świeżo wyprostowane włosy, prychnęłam pod nosem po czym przyśpieszyłam kroku. Dokładnie o 8.09 byłam na stołówce i wypatrywałam wysokiej dziewczyny. Po paru minutach Cassie zjawiła się z ogromnym uśmiechem na twarzy.
   -Co stało się tak ważnego, że nie mogłaś mi tego powiedzieć przez telefon?- powiedziałam po czym poszłyśmy do klasy numer 54 gdzie za parę minut miałyśmy angielski.
   -Kolega mojego kuzyna będzie chodził do naszej klasy! Tak strasznie się cieszę bo od zawsze mi się podobał ale zawsze dzieliły nas kilometry a teraz będzie ze mną w klasie rozumiesz?! Pokażę Ci jego zdjęcie- krzyczała dziewczyna a wszyscy na korytarzu zwrócili na nas swoją uwagę, co w sumie było typowe.
   - To naprawdę fajnie! Kolejne ciacho w naszej klasie nigdy nie jest złe- powiedziałam po czym puściłam jej oczko, wyciągnęłam z szafki książki i zeszyty potrzebne na lekcje angielskiego. Jednak po paru sekundach moje rzeczy wylądowały na podłodze. To nie możliwe. Jack?


Witam!
Szczerze mówiąc to nie wiem czy nawet jest jeszcze sens przepraszać... Jednak straciłam wenę + miałam małe problemy, jednak mam nadzieję, że ktokolwiek przeczyta ten rozdział i pozostawi coś po sobie :)))  Pojawili się nowi bohaterowie więc zapraszam do zakładki ,,Bohaterowie" 

sobota, 4 października 2014

Rozdział 6



Następnego ranka obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Westchnęłam głośno i spojrzałam na bordową walizkę, będę musiała się w końcu rozpakować. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic po czym ubrałam szare spodnie i bluzkę z numerem 87. Na twarz dałam jedynie puder a włosy związałam w luźną kitkę. Zeszłam po schodach trzymając się za głowę.Wczoraj wypiłam o wiele za dużo, to jest pewne. Nalałam sobie szklankę soku pomarańczowego po czym oparłam się o kamienny blat. Na czerwonej kanapie siedział Niall który grał w jakąś grę na konsoli. Ten sposób w jaki się uśmiecha, mruży oczy by się skoncentrować, przygryza dolną wargę gdy się denerwuje,przypomina mi mamę.
   -W górnej półce są tabletki, weź sobie jedną- powiedział blondyn po czym powrócił do wcześniej wykonywanej czynności. Zrobiłam jak powiedział po czym usiadłam obok niego na kanapie opierając głowę o podgłówek. Nigdy więcej nie dotknę alkoholu, przysięgam na Boga. Między mną a chłopakiem zapanowała niezręczna cisza, żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. W końcu wczoraj równie dobrze mogliśmy się pocałować, cokolwiek a teraz okazuję się, że on jest moim bratem.. To jest co najmniej dziwne. Tylko dlaczego mama mi nic nie powiedziała? To jest jedyna rzecz której nie potrafię pojąc, jak ona mogła mi nie powiedzieć?
  -Opowiedz mi coś o sobie- wymamrotał chłopak odkładając pada. Spojrzałam na niego i skrzyżowałam nogi.
   -Wychowałam się z mamą w Nowym Jorku. Każdego dnia, każdej nocy miałam nadzieję, że tata do mnie przyjedzie, powie, że mnie kocha i nigdy więcej mnie nie zostawi. Jednak on nigdy nie przyjechał rozumiesz? Zawsze zazdrościłam mojej przyjaciółce kochającej się rodziny, zazdrościłam gdy tata uczył ją pływać, jeździć na rowerze. Gdy zawsze robił jej herbatę z miodem gdy była chora i przytulał gdy była burza. Gdy zawsze był z niej dumny i ocierał jej łzy. Gdy zawsze był gotowy kogoś zabić za jej bezpieczeństwo.Ja nigdy tego nie miałam. Mama była dla mnie najbliższą osobą na świecie a teraz już jej po prostu nie ma, zostałam sama- ostatnie zdanie powiedziałam dusząc płacz. Spojrzałam w górę na Nialla który mocno mnie przytulił, wtuliłam się w jego szyję. Czuję, że mogę mu zaufać, na prawdę.
   -Teraz masz mnie- wyszeptał w moje włosy
 Po paru chwilach wierzchem dłoni otarłam moje oczy po czym upiłam łyka soku. Następnie Niall opowiadał o swoim życiu  które jak się okazało wcale nie było takie kolorowe. Ojciec i Eve nie mieli na niego dużo czasu ponieważ musieli rozwijać swoje kariery. Chłopakiem opiekowała się kobieta o imieniu Rosalie, praktycznie go wychowała. Jednak zachorowała na raka po czym zmarła, blondyn miał podobno ogromną depresję i przez kilka miesięcy nie był sobą. Później zebrał się w sobie i poznał niejakiego Louisa który jest jego najlepszym przyjacielem. Jego życie było, całkowicie inne od mojego jednak w jakimś stopniu podobne. Obydwoje czekaliśmy na kogoś kto nigdy nie pojawił się w naszym życiu. Ironia losu prawda? Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi po czym usłyszałam ten zachrypnięty głos. Wyjrzałam poza oparcie kanapy i moim oczom ukazał się nikt inny jak chłopak o kręconych włosach który miał idealnie dopasowane rurki na swoich chudych nogach i zwykłą koszulkę.
   -Cześć ślicznotko- powiedział po czym uśmiechnął się do mnie i usiadł na fotelu. Poczułam jak moje policzki stają się czerwone.
Kristin, przecież to zwykły komplement.
Komplement od Harrego.

Niall usiadł na miejsce obok mnie po czym podał piwo chłopakowi. Napisał coś na swoim iPhonie i załączył muzykę. Tak sie zastanawiam, jak oni mogą dzisiaj pić? Ja już teraz umieram. Jutro idę do nowej szkoły, na samą myśl mam odruchy wymiotne nie chcę iść do innej szkoły niż w Nowym Jorku z Rebeccką. Wstałam i poszłam do siebie do pokoju po czym położyłam się na łóżku. Wybrałam numer do Rebeccki, muszę z nią porozmawiać. Sekretarka no cholera! Dlaczego zawsze wtedy kiedy ją potrzebuje ona nie odbiera? Wstałam i podeszłam do walizki ówcześnie rzucając telefon na łóżko. Po około 15 minutach wszystkie ubrania były już poukładane w ogromnej szafie. Walizkę wsunęłam pod łóżko po czym zeszłam po schodach do salonu. Za dużo się nie zmieniło, Niall wraz z Harrym siedzieli w takich samych pozycjach pijac piwo oglądając jakiś mecz. Bez jakiegoś większego zastanowienia usiadłam obok Nialla który posłał mi ciepły uśmiech.
  -Jak można przez 90 minut oglądać zielony ekran po którym biega kilkunastu chłopaków za piłką?- powiedziałam znudzona kładąc się na sofie. Spojrzeli na mnie błagającym spojrzeniem i znów odwrócili wzrok w kierunku telewizora. Przysięgam, że jak zaraz czegoś nie zrobię to zanudzę się na śmierć. Usłyszałam pukanie do drzwi, czyży wybawienie? Wstałam i szybkim krokiem otworzyłam dębowe drzwi, ujrzałam za nimi bruneta o niebieskich oczach którego włosy były rozwiane w każdym możliwym kierunku. Uśmiechnął się do mnie po czym wszedł do środka przybijając piątkę z przyjaciółmi. Ponownie usiadłam na kanapie i zaczęłam bawić się bransoletką, co oznaczają te litery? Czy jestem taka ułomna czy to na prawdę jest takie skomplikowane?
   -Kim jesteś?- zapytał brunet po czym przejechał dłonią po swoich włosach. Oh, chyba uwielbiam ten ruch na każdym z chłopaków.
   -Kristin- odpowiedziałam i posłałam mu jeden z moich najładniejszych uśmiechów. Chłopak zgryzł dolną wargę po czym spojrzał na Nialla który tylko pokiwał głową.
   -Louis, miło mi Cię poznać - powiedział po czym napił się piwa które wcześniej dostał od Nialla. No i znów to samo. Trzech masakrycznie przystojnych chłopaków siedzi u mnie w salonie i oglądają mecz co jakiś czas rzucając jakieś obelgi. W pewnym momencie wstałam i poszłam do łazienki. Załatwiłam swoją potrzebę po czym umyłam ręce. Usłyszałam jak drzwi od łazienki lekko się uchylają po czym wchodzi Lou. Szybkim krokiem podszedł do mnie i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Byłam zaskoczona i nie wiedziałam co zrobić więc kontynuowałam pocałunek. Wplątałam ręce w jego włosy po czym on posadził mnie na umywalce. Musnął ostani raz moje usta po czym puścił mi oczko i wyszedł z pomierzenia zostawiając mnie całkowicie oniemiałą. Co się właśnie do cholery stało?




Witam!!!!
A więc oto 6 rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Troszkę mi smutno ponieważ pod ostatnim rozdziałem są tylko 2 komentarze ;c Proooszę komentujcie to na prawdę dużo dla mnie znaczy.  A no i ponad 1000 wyświetleń!! *.* Dziękuję i do następnego <333












niedziela, 21 września 2014

Rozdzał 5



Gdy tylko zapięłam pasy rozejrzałam się po białym wnętrzu mercedesa. Obok mnie na tylnim siedzeniu siedział Harry który pisał do kogoś smsa przeczesując przy tym swoje włosy, ohhh. Nie, wcale mi się to nie podoba. Z przodu na miejscu masażera siedział blondyn o niesamowicie błękitnych oczach w których można było utonąć.W ręce trzymał butelkę guinnessa z której brał małe łyki. Kierowcą był chłopak o hebanowych włosach, który co jakiś czas zaciągał się papierosem. Dym rozprzestrzeniał się po całym samochodzie przez co drażnił moje nozdrza, w pewnym momencie muzyka ucichła a blondyn odwrócił się z uśmiechem na twarzy.
   -Cześć, jestem Niall a to Zayn.Jak brzmi Twoje imię słonko?-zapytał zabawnie poruszając brwiami przez co cicho się zaśmiałam. Chłopak ukazał śnieżnobiały rząd zębów oczekując aż mu odpowiem.
   -Jestem Kristin miło mi Was poznać- odwzajemniłam uśmiech, zauważyłam jak Zayn uśmiecha się do mnie w lusterku i wyrzuca niedopałek  papierosa za okno.Chłopaki prowadzili konwersację o jakimś meczu a ja udawałam, że chociaż trochę rozumiem na czym polega spalony. Ciężko mi to szło więc spojrzałam za okno, szczerze? Nie znam się na okolicach Londynu jednak wydaje mi się, że już dawno wyjechaliśmy  ze stolicy. Na dworze padało i było strasznie ciemno, wyciągnęłam telefon i spojrzałam na godzinę. 23.18 hym, tata pewnie się martwi co? W sumie to teraz jestem pod jego opieką. A może nie zauważył,że mnie nie ma? Jak przez ostatnie 17 lat? A co jeżeli NAPRAWDĘ nic go nie obchodzę? A co jeżeli mu zależy i teraz będzie mnie szukał? Kristin. Myśl logicznie przecież to nigdy nie nastąpi. W pewnym momencie merdeces zatrzymał się pod ogromnym klubem z którego dudniła głośna muzyka. Gdy wysiedliśmy z samochodu przejrzałam się w przednim lusterku. O mój Boże, moje ubrania są wilgotne a na dodatek nie pasują na imprezę. Moje włosy również prowadziły swoje własne życie, odstawały na każdą stronę jaka tylko istnieje a na dodatek lekko się pofalowały . Od paru lat prostuję włosy aby tego uniknąć. Weszliśmy do klubu, moim oczom ukazał się widok pijanych albo zaćpanych ludzi. Kilkanaście par które praktycznie uprawiały seks w kątach sali. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym i podeszłam bliżej Nialla. Usiedliśmy przy jednym ze stolików po czym Harry poszedł po drinki dla każdego. Jednak... ja nie piję...nie mogę im tego powiedzieć bo mnie wyśmieją. Może alkohol nie jest wcale taki zły? Po paru minutach zauważyłam jak z tłumu wyjawia się burza loków, dostałam ogromnego czerwonego drinka z 3 słomkami. Wyglądał naprawdę ślicznie jednak ile w nim jest procentów? Kristin nie myśl o tym, jesteś na imprezie w końcu!
   -Gdzie jest Louis?- zapytał Harry pijąc swoje piwo obserwując jakąś tańczącą parę. Poważnie? Ta laska jest prawie rozebrana.
   -Został z El w domu, coś tam jej jest. Pewnie okres ma- odpowiedział Zayn śmiejąc się. Co jest śmiesznego w tym, że kobieta ma okres? Upiłam kolejnego łyka napoju i poczułam jak przez moje ciało przebiega dziwne mrowienie. Upiłam kolejnego i zrobiło mi się od razu cieplej, z każdym łykiem drink było coraz smaczniejszy a ja coraz lepiej czułam się w towarzystwie chłopaków.
   -Idziemy tańczyć!- oznajmił Harry chwytając moją rękę zaciągając mnie na sam środek parkietu. No i co teraz? Nie potrafię tańczyć! A zwłaszcza w klubie, znaczy nigdy nie tańczyłam w klubie oprócz jednych urodzin w kawiarni. Dobra lepiej będzie jak nie będę się jeszcze bardziej pogrążać. Jakimś cudem nasz taniec wyszedł nawet w porządku, zgaduję, że to dzięki małej ilości alkoholu we krwi przez który byłam trochę bardziej odważna niż zazwyczaj. Tańczyłam z Harrym przez godzinę po czym dołączyli się do nas chłopaki. Tańczyliśmy we czwórkę i było naprawdę zabawnie, Niall co jakiś czas robił bardzo dziwne pozy a Zayn udawał, że potrafi tańczyć. Przepraszam Zayn jednak.. tancerza z Ciebie nie będzie. Koło 2 w nocy wyszliśmy z klubu, wszyscy byliśmy trzeźwi jednak bardzo weseli. Podeszliśmy do auta i nagle w mojej głowie zapaliła się ogromna czerwona dioda, Zayn pił. Kto będzie niby prowadził samochód? Wszyscy stanęliśmy przed samochodem, Mulat zaczął palić papierosa a ja zamarzałam, dosłownie. Zobaczyłam jak Harry ściąga swoją bluzę i daje mi ją przez co został jedynie w bluzce z krótkim rękawem i skórzanej kurtce
   -Dziękuję- powiedziałam zakładając bluzę która byłą ogromna, sięgała mi aż  do połowy ud a rękawy były tak długie, że zakrywały moje palce. Poważnie?
   -Pod jaki adres jedziesz Kristin?- zapytał Niall wybierając numer taksówki.
   -Yhm, wiesz, to skomplikowane- zaczęłam się jąkać
   -To znaczy?- powiedział Zayn wpuszczając dym.
   -Bo wiesz, jestem tutaj tylko jeden dzień i na dodatek nie pamiętam adresu domu i nie mam do nikogo numeru- poczułam jak moje policzki płoną. Jakie to żenujące, jak można nie wiedzieć gdzie się mieszka? Chłopaki jedynie wymienili spojrzenia i uśmiechnęli się.
   -Posłuchaj wziąłbym Cię do siebie jednak nie do końca mam dzisiaj warunki, moja dziewczyna jest chora i nie chciałbym jej obudzić, przepraszam- powiedział mulat drapiąc się po głowie
   -Możesz pojechać ze mną, mam dodatkową sypialnie- wypalił nagle Niall a na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Blondyn jest naprawdę słodki, czuję się przy nim bezpiecznie wiec dlaczego by nie? Jutro od rana zacznę szukać drogi do domu, po ciemku i tak nic nie zdziałam. Po paru minutach przyjechały 2 taksówki. Pożegnaliśmy się, ja z Niallem wsiedliśmy do jednej taksówki a chłopaki do drugiej. Z blondynem śmialiśmy się całą drogę opowiadając różne śmieszne historie, że nawet nie zauważyliśmy gdy żółty pojazd zatrzymał się. Niall zapłacił kierowcy i wysiedliśmy przed ogromną willą. Chwila! Ogromna brama, droga usypana z kamyczków, nawet ta złota kołatka. Co do cholery?!
   -Mieszkasz tutaj?- wydusiłam z siebie idąc za nim
   -Tak, dlaczego?-powiedział chłopak przekręcając klucz w drzwiach. No pięknie. Kto to jest?
   -Jak Ty właściwie masz na nazwisko Kristin? Może to nam pomoże w odnalezieniu adresu Twojego- mówił blondyn ściągając swoje czarne vansy
   -Już nie trzeba. Jestem Kristin Collins- powiedziałam patrząc na twarz blondyna. Z twarzy Nialla   zniknął uśmiech. Zmierzył mnie wzrokiem z góry na dół. Dobrze, pomyślmy logicznie kto to może być? Kogo ja oszukuję?  Czy to może być mój brat?. Usłyszeliśmy kroki z salonu po czym w drzwiach ujrzeliśmy tatę.
   - Niall to Ty? Krisitn! Tak bardzo się o Ciebie martwiliśmy!- powiedział mężczyzna pocierając ręką czoło.
   -Doprawdy? A kiedy miałeś zamiar mi powiedzieć, że mam brata?- zapytałam oschle patrząc na Nialla który był tak samo zszokowany jak ja.
   -Ja, ja, ustaliłem z Twoją mamą, że, że tak będzie lepiej- zaczął się jąkać.
   - To jest moja siostra?!Powiedziałeś mi,że cała nasza rodzina zginęła 17 lat temu! - krzyknął blondyn wchodząc po schodach. Brian podszedł bliżej mnie i zrobił krzywą minę.
   -Piłaś? Kristin masz tylko 18 lat! Twoja mama na pewno nie była by zadowolona!- Dlaczego miesza w to wszystko mamę? Rzuciłam mu krótkie spojrzenie i wyminęłam go. Powiedziałam ciche ,,odwal się "i weszłam po schodach do pokoju. Niall jest moim bratem? Jak to w ogóle możliwe? Czuję wstręt do taty, że nic mu nie powiedział. Rzuciłam się na łóżko i zmęczona całym dniem po prostu zasnelam



Witam!

A więc... Oto 5 rozdział. Szczerze mówiąc rozdział ani trochę mi się nie podoba. Napisałam chyba z 5 wersji tego rozdziału i żadna nie wyglądała tak jak chciałam. Jednak od ostatniego rozdziału minęły już dwa tygodnie i stwierdziłam, że muszę już dodać następny. Więc jest :D mam nadzieję, że nie usnęliście czytając go :))) A no i dziękuję za 6 komentarzy *.* Było mi tak miiiło :))) Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie równie dużo. Dobrze, już nie zanudzam :)

Szablon by S1K